Pożary

– Ewa Manikowska

This entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

W nocy z 25 na 26 stycznia 1904 roku w Bibliotece Narodowej i Uniwersyteckiej w Turynie wybuchł dramatyczny w skutkach pożar, który w następnych miesiącach i latach stał się ważnym punktem odniesienia w międzynarodowej dyskusji na temat bezpieczeństwa zbiorów bibliotecznych. Ogień, który rozwinął się zapewne w umieszczonych na poddaszu mieszkaniach kustoszy, błyskawicznie rozprzestrzenił się na znajdujące się poniżej sale biblioteczne. Zawiadomieni przez przechodniów strażacy nie obeznani z układem książnicy rozmieszczonej w kilkudziesięciu salach osiemnastowiecznego gmachu turyńskiego uniwersytetu, walczyli z żywiołem aż do godzin rannych. Choć udało się uniknąć ofiar w ludziach, a sal bibliotecznych spłonęło tylko pięć, to wśród nich znalazły się działy rękopisów, inkunabułów piemonckich i renesansowych książek z weneckiego wydawnictwa Alda Mannunzia, a ofiarą ognia stały się m.in. unikalne zbiory domu Sabaudzkiego, rękopisy przejęte z klasztorów Piemontu, liczne dary oraz umieszczone w gablotach cymelia.

Pożarów bibliotek było w XIX stuleciu wiele – umieszczone w starych, nieraz pozbawionych zabezpieczeń ogniowych budynkach, wypełnione drewnianymi półkami i meblami oraz książkami i rękopisami – wobec żywiołu ognia były niemal bezbronne. Ówczesna prasa zapełniona była informacjami o księgozbiorach, które padły ofiarą pożaru: wspominano m.in. zniszczeniach wywołanych przez ogień w Atheneum Library w Manchesterze (1873), w Birmingham Central Library (1879) czy Bibliotece Uniwersyteckiej w Brukseli (1886). Na ziemiach polskich brzemienny w skutkach był m.in. pożar Krakowa z 1850 roku, kiedy to spłonęły biblioteki Franciszkanów, Instytutu Technicznego oraz kilka księgozbiorów prywatnych. O tych pożarach wspominano na gruncie lokalnym, a niekiedy i poza granicami miasta i regionu, jednak to zgorzenie biblioteki w Turynie wzbudziło szczególne zaniepokojenie i troskę. Po pierwsze łupem ognia padły wówczas unikalne zbiory i szeroko już osławione rękopisy, które były przedmiotem zainteresowania i badań międzynarodowego grona uczonych i bibliotekarzy, a wśród nich dzieła okrzyknięte przez naukę mianem bezcennych i wyjątkowych: godzinki Jeana de Berry z miniaturami przypisywanymi braciom van Eyck, rękopis Powieści Rózy czy Liber Messahala perskiego astronoma Masha’allah ibn Athariego. W międzynarodowym środowisku uczonych i bibliotekarzy powszechne było zatem poczucie niepowetowanej straty. Po drugie znacznie uszczuplony został księgozbiór uniwersytecki, co wzbudziło w kręgach akademickich w Italii i poza jej granicami zaniepokojenie i solidarność z turyńską Alma Mater. Po trzecie skala zniszczeń była na tle innych dziewiętnastowiecznych pożarów ogromna. Wreszcie wśród przyczyn pożaru wymieniano zwarcie niedawno zainstalowanej instalacji elektrycznej. Ta wprowadzona wówczas w wielu bibliotekach „nowinka” niosła za sobą nowe i mało jeszcze rozpoznane ryzyka zaprószenia ognia. O kwestiach tych debatowano w poprzednich latach na spotkaniach bibliotekarzy, m.in. na dorocznym posiedzeniu Library Association of the United Kingdom i na spotkaniu bibliotekarzy zorganizowanym w ramach Auxiliary, międzynarodowego kongresu towarzyszącemu Wystawie Kolumbijskiej w Chicago (1893). Pożar biblioteki w Turynie wzniósł te debaty na inny poziom: uświadomiono sobie, że trzeba zrobić wszystko aby nie dopuścić do podobnej w skutkach katastrofy. W Italii w kręgach naukowych i na szczeblach rządowych dyskutowano zatem jak systemowo zapewnić bezpieczeństwo przeciwpożarowe bibliotekom skrywającym bezcenne zabytki piśmiennictwa i księgozbiory naukowe; specjalne posiedzenie poświęcone temu zagadnieniu odbyło się w Instytucie Francuskim w Paryżu; dyskusje rozbrzmiewały w europejskich i amerykańskich bibliotekach, na posiedzeniach stowarzyszeń bibliotekarzy i bibliofilów; uwagami i pomysłami zapełniona były czasopisma fachowe i codzienna prasa.

Zaledwie w kilka tygodni po pożarze Guido Biagi, wydawca, publicysta i bibliotekarz zwrócił się do dyrektorów najważniejszych włoskich bibliotek publicznych na łamach „Rivista delle biblioteche e degli archivi” – organu fachowego włoskich bibliotekarzy i archiwistów, którego był redaktorem naczelnym – z zapytaniem o przedstawienie specyfiki zagrożeń pożarowych kierowanej przez nich instytucji oraz o podejmowane środki zaradcze. Nadesłane odpowiedzi wskazują, że choć nad tym problemem pochylano się od dawna, to dramatyczne wydarzenia w Turynie stały się impulsem do podjęcia zdecydowanych działań. Przykładowo, dyrektor Biblioteki Narodowej we Florencji zarządził szczegółową inspekcję jej budynku z komendantem straży pożarnej, podczas której zdecydowano się m.in. na natychmiastowe odcięcie ogrzewania w trzech salach z najcenniejszymi zbiorami. Ze względu na to, że biblioteka pomieszczona była wówczas wspólnie ze zbiorami Galerii Obrazów i Archiwów Narodowych, kierownicy tych trzech instytucji zabiegali również o to, by ustanowić stację straży pożarnej w jednym z okolicznych budynków oraz o regularne nocne obchody strażaków w kwartale Uffizi. Uznano również, iż ochrona przeciwpożarowa powinna być jednym z nadrzędnych wyznaczników przy wyborze działki pod planowaną nową siedzibę oraz w projekcie jej gmachu.

 Ekspertyzy zamówione przez włoskich bibliotekarzy, podjęte przez nich działania oraz towarzysząca im dyskusja odzwierciedlały wcześniejsze ustalenia i sygnalizowane problemy. Przykładowo w latach 70. kwestie bibliotek poruszono podczas posiedzeń parlamentu brytyjskiego poświęconych zagadnieniu zapewnienia bezpieczeństwa pożarowego budynków użyteczności publicznej. W 1869 roku, natomiast, plany przeciwpożarowe opracowane zostały przez straż pożarną w Paryżu m.in. dla muzeów, teatrów oraz dla Biblioteki Narodowej.

Płynące z podejmowanych w ostatniej ćwierci XIX wieku w Paryżu, Londynie czy Rzymie działań, raportów i dyskusji generalne wnioski były zbieżne i można je streścić w kilku punktach. Po pierwsze biblioteki z samej swojej natury były przestrzeniami łatwopalnymi, zarówno ze względu na charakter przechowywanych w nich zbiorów, jak i materiał (drewno), z jakiego wykonana była większość ze znajdujących się w nich mebli. Po drugie świadomość wartości przechowywanego w bibliotekach dziedzictwa oraz związanych z tym zagrożeń była tak duża, że przyjęte w nich rozwiązania znacznie redukowały ryzyko zaprószenia pożaru i jego gwałtownego rozprzestrzenienia się. Przy modernizacji historycznych wnętrz bibliotecznych i przy budowie nowych, zwracano już wówczas baczną uwagę na ogniotrwałość stosowanych materiałów konstrukcyjnych (od podłóg, przez okna i drzwi, po sklepienia). Oczywiste też były największe zagrożenia, które starano się w miarę możliwości zneutralizować. Wszędzie bacznie monitorowano źródła ognia: wprowadzane wówczas w wielu bibliotekach sztuczne oświetlenie oraz ogrzewanie, zarówno to bazujące na wielowiekowych piecach i kominkach, jak i nowsze systemy centralnego ogrzewania. Ponadto wspólnie ze strażą pożarną opracowywano plany profilaktyczne: hydranty, systemy alarmowe, regularne patrole, opracowywano schematy ewakuacyjne. Szczególną opieką otaczano pomieszczenia z najcenniejszymi zbiorami, których dla zminimalizowania ryzyka często nie ogrzewano i nie doświetlano.

Jak zgodnie zauważali bibliotekarze i współpracujący z nimi eksperci (strażacy, fizycy czy architekci), przy tak wysokim stopniu opieki i nadzoru najtrudniejsze do przewidzenia i najbardziej katastrofalne w skutkach były zagrożenia z zewnątrz. Gmachy bibliotek zazwyczaj znajdowały się w gęstej zabudowie miasta, w pobliżu budynków o zupełnie innych funkcjach, w których nie przywiązywano tak wielkiej uwagi do kwestii ochrony przeciwpożarowej. Niektóre z nich musiały dzielić przestrzeń budynku z instytucjami o innym charakterze. Na to wszystko nakładał się tradycyjny system organizacji i zarządzania, w którym nie tylko strażnicy, ale i kustosze mieszkali w gmachu biblioteki. W takich warunkach – czego przykładem był zapewne pożar w Turynie – ogień mógł w sposób niekontrolowany zostać zaprószony w samym budynku lub przenieść się z sąsiadującej instytucji czy gmachu i zająć cenne zbiory. Bibliotekarze i eksperci z różnych ośrodków postulowali zatem, by przeznaczone na pomieszczenie publicznych księgozbiorów gmachy pełniły wyłącznie funkcje biblioteczne. Zwracali m.in. uwagę na konieczność innego rozwiązania kwestii mieszkań dla pracowników bibliotek, a także na niebezpieczeństwa związane np. z aktywnością szkół rysunkowych w pomieszczeniach bibliotecznych.

Echa międzynarodowej dyskusji na temat zagrożeń pożarowych musiały docierać na ziemie polskie, gdzie bibliotekarze mierzyli się z tymi samymi wyzwaniami co ich koledzy po fachu w Paryżu, Florencji czy Londynie. Ich odzwierciedleniem jest obszerny artykuł pt. „Groźny pożar i bezpieczeństwo naszych zbiorów (z wrażeń bibliotekarza)” opublikowany w 1905 roku w „Słowie”, jednym z dzienników warszawskich. Jego autor, Michał Żmigrodzki, opiekun księgozbioru Aleksandra Branickiego na zamku w Suchej Beskidzkiej, odniósł się w nim do głośnego pożaru suskiej rezydencji, który niemal doszczętnie ją strawił, a jednym z niewielu ocalałych z pożogi elementów była rozmieszczona na pierwszej kondygnacji biblioteka oraz jej zbiory. Uratowanie księgozbioru nie było jednak „zrządzeniem Opatrzności”, lecz skutkiem podjętych wcześniej rozwiązań zaradczych oraz przemyślanej i skoordynowanej akcji ratunkowej. Podobnie jak w przypadku Turynu pożar zaczął się od dachu, momentalnie rozprzestrzeniając się na znajdujące się poniżej kondygnacje. Z żywiołem przez trzy dni walczyły liczne zastępy straży pożarnej z Suchej, Makowa, Jordanowa, Żywca, a nawet z odległego Krakowa, a akcję bardzo utrudniał dostęp do wody, którą czerpano z oddalonych od zamku stawów. Żmigrodzki przez cały ten czas nadzorował bibliotekę, a jego drobiazgowa relacja zawiera garść opartych na tym doświadczeniu wskazówek dla innych bibliotekarzy. Po pierwsze stanowczo zalecił, by przy wejściu do biblioteki zawsze znajdował się zapasowy klucz (on sam musiał się po niego wracać do mieszkania, co nieco opóźniło nagłą inspekcję i akcję ratunkową). Po drugie zauważył że w bibliotece zawsze powinien się znajdować na tyle obszerny worek, by zmieściły się w nim wszystkie cymelia, gdyż ich zabezpieczenie jest jednym z najważniejszych kroków, które należy podjąć w razie pożaru. Po trzecie stwierdził iż każdy bibliotekarz powinien mieć na wyposażeniu podręczną hydronetkę oraz latarkę do oświetlania sobie drogi. On sam przez cały czas walki z żywiołem robił obchody biblioteki i gasił konewką ogrodową każdą iskrę. Wreszcie konieczne okazało się dobre obeznanie z konstrukcją samej biblioteki, dzięki któremu Żmigrodzki potrafił sprawnie dyrygować wezwaną do pomocy grupą pracowników kolei do usuwania niebezpiecznych dla samej konstrukcji spadających w wyższej kondygnacji nadpalonych belek i gruzu. Czujność, dobra organizacja, doskonała znajomość wnętrz i ich konstrukcji, przyjęte z góry procedury i odpowiednie narzędzia nie zdałyby się jednak na nic, gdyby wnętrza biblioteczne nie zostały uprzednio właściwie i w sposób przemyślany zaprojektowane. Podczas modernizacji zamku suskiego w latach 80. XIX wieku pięć sal na pierwszym piętrze przeznaczonych na bibliotekę wzmocniono murowanymi sklepieniami i tak rozplanowano, by stworzyć wygodne i przepustowe ciągi komunikacyjne. Dwie dekady później te dwa elementy uratowały księgozbiór przed zatratą: murowane sklepienie utrzymało napór znajdującej się nad nią płonącej konstrukcji i w niewielkim stopniu przepuściło ogień i dym, zaś niezastawione przejścia umożliwiły ciągłe monitorowanie rozprzestrzeniającego się ognia.

Artykuł opublikowany w „Słowie” do złudzenia przypomina teksty, które ukazywały się po pożarze w Turynie, w tym uwagi i zalecenia włoskich bibliotekarzy nadesłane do „Rivista delle biblioteche e degli archivi”. Żmigrodzki, jako czynny uczestnik kształtującego się wówczas międzynarodowego ruchu bibliotecznego (m.in. był członkiem zawiązanego w 1896 r. w Wiedniu stowarzyszenia austriackich bibliotekarzy oraz uczestnikiem kongresu Auxiliary w Chicago) zapewne o nich słyszał. Przekonany, iż podobna debata powinna odbyć się również na gruncie polskim, swoim artykułem chciał nie tylko podzielić się doświadczeniem, ale i zachęcić środowisko bibliotekarzy do bezzwłocznego działania. Postulował zwołanie zjazdu poświęconego zagrożeniom pożarem, wskazując z nazwiska Karola Estreichera, dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej, Mariana Sokołowskiego, przewodniczącego Grona Konserwatorów Galicji Zachodniej, Wojciecha Kętrzyńskiego, dyrektora Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Oswalda Balzera, dyrektora Archiwum Krajowego we Lwowie, Aleksandra Rembowskiego, kustosza biblioteki Krasińskich i Tadeusza Korzona, kustosz Biblioteki Ordynacji Zamoyskiej. Żmigrodzki podkreślał, że nawet Biblioteka Jagiellońska, której część wnętrz nie była zasklepiona, wystawiona była na duże ryzyko pożaru.

Chociaż koniec XIX wieku był okresem dużych innowacji, eksperymentów, bliskiej współpracy bibliotekarzy z inżynierami i naukowcami, to proponowane przez Żmigrodzkiego rozwiązania nie wymagały szczególnych technologii, znane były i postulowane od dawna. Joachim Lelewel w 1826 roku zalecał więc, by gmach biblioteki zaopatrzony był w piorunochrony, by jego drzwi i okiennice były w miarę możliwości wykonane z żelaza, by w konstrukcji było jak najmniej drewnianego budulca.

 

Bibliografia (wybór):

F. Báez, A Universal History of the Destruction of Books: From Ancietn Sumer to Modern-day Iraq, New York 2008

P. Lechowski (red.), Historia Biblioteki Jagiellońskiej, t. 2, Kraków 2017

L. X. Polastron, Livres en feu. Histoire de la destruction sans fin des bibliothèques, Paris 2004

 

Źródła (wybór): G. Biagi, Contro I pericoli d’incendio nelle biblioteche, “Rivista delle biblioteche e degli archivi” 15(1904)2/4, 41–66

G. Biagi G. Bourgin, L’incendie de la bibliothèque nationale et universitaire de Turin, “Bibliothèque de l’École Nationale des chartes” (1904)65, 132–140

W. Blades, The Enemies of Books, London 1888;J. Lelewel, Bibliograficznych ksiąg dwoje, 2 t., Wilno 1823–1826

J. Lelewel, Dzieje bibliotek do Dziennika Warszawskiego, Warszawa 1827

A. Sozański, Ciekawe szczegóły z literatury i bibliografii tudzież z innych umiejętności, Kraków 1884

Thirteenth Annual Meeting of the Library Association of the United Kingdom, “The Library” 2(1890), 379–399

“Żmigrodzki, Michał. Groźny pożar i bezpieczeństwo cennych zbiorów (z wrażeń bibliotekarza), „Słowo”, Warszawa 1905